czwartek, 24 października 2013

Kaczuszki - koniec

Mijający tydzień był pełen wrażeń, ale nie krzyżykowych. Mimo to udało mi się dokończyć mini dzieło - żółciutkie kaczuszki mogą iść już popływać, albo ubrudzić się w przecieranej marchewce:)



A tutaj zdjęcie jak wygląda tył kaczuszek, dumna nie jestem z niego, ale cóż, zawsze w trakcie okazuje się, że jednak nie do końca będzie tak minimalistyczny, jakbym chciała.:) Ale raczej nie będę niczym zakrywać, w końcu śliniaczek do domowego użytku.

Wyszywało się jakoś nie najlepiej, jak na mój gust za miękki materiał chyba. Przyzwyczaiłam się to sztywniejszych. 
Ostatnio kusi mnie wypróbowanie lnu. Tak, tak, jestem dopiero na tym etapie:) Ale coraz więcej skłania mnie do tego, że trzeba to zrobić szybko. Jak tylko trafi się okazja, to obiecuję sobie, że zakupię kawałek. Hmm, tylko który len będzie najlepszy na początek? Trochę się obawiam co ja zrobię z tą pełną szufladą innych materiałów, jak już zakocham się w lnie.:)
Koniec żartów, zabieram się za SAL. W tym tygodniu muszę zrobić jak najwięcej, bo od  listopada to już będą dwa SALe na głowie. I mnóstwo czekających robótek.


3 komentarze: